FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Tsunami

Tsunami to bardzo długie fale morskie wywołane podwodnymi trzęsieniami ziemi, wybuchami podwodnych wulkanów lub uderzeniem meteorytu.

Tsunami to bardzo długie fale morskie wywołane podwodnymi trzęsieniami ziemi, wybuchami podwodnych wulkanów lub uderzeniem meteorytu. Fale te rozchodzą się promieniście od epicentrum wstrząsu z dużą prędkością osiągającą od 50 do nawet 1000 kilometrów na godzinę. Wysokość tsunami na otwartym oceanie sięga od 0,1 do nawet 5 metrów a w pobliżu lądu wzrasta do wysokości od 10 do 50 metrów i wyżej, powodując katastrofalne zniszczenia. Największe w historii tsunami zanotowano w Lituya Bay na Alasce. Fala ta miała wysokość do aż 524 metrów. 9 czerwca 1958 roku w pobliżu wybrzeży Alaski wystąpiło bardzo silne trzęsienie ziemi. Spowodowało ono odklejenie się od podłoża mas zwietrzeliny skalnej i jej gwałtowne ześlizgnięcie się po bardzo stromym stoku do wód głębokiego na około 130 metrów fiordu. Spowodowało to "wypchnięcie" mas wody we wszystkich kierunkach, najsilniejsze na przeciwległy stok fiordu, gdzie zasięg pionowy fali był najwyższy. Natomiast najtragiczniejsze w skutkach tsunami powstało na Oceanie Indyjskim w wyniku drugiego najsilniejszego w historii trzęsienia ziemi o sile 9,3 stopnia w skali Richtera u wybrzeży indonezyjskiej Sumatry 26 grudnia 2004 roku. Tsunami to miało wysokość 18 metrów i uderzając w 12 krajów w Azji i Afryce spowodowała śmierć ponad 300 tysięcy osób. W historii zapisało się również tsunami powstałe w wyniku największego notowanego wybuchu wulkanu Krakatau w 1883 roku zabiło na indonezyjskiej Jawie i Sumatrze 34 tysiące ludzi.

Popularny obraz tsunami przedstawia powiększoną wersję zwykłych fal, jakie uderzają o wybrzeża na całym świecie. Wyobrażane są jako gigantyczne ściany wody, pędzące w głąb lądu i wznoszące się groźnie nad drzewami i budynkami, a następnie z hukiem walące się na nie niczym gigantyczne grzywacze. Jak wykazuje doświadczenie wieśniaków z Kahului, większość fal tsunami to nie biegnące "ściany wody", lecz nagły wzrost poziomu oceanu. Kiedy wyczerpie się energia fali, morze wycofuje się równie szybko, jak zalewało ląd. Według relacji ofiar fali sejsmicznej, procesowi temu często towarzyszy straszliwy odgłos ssania - tak potężnego, że żaden pływak nie może go przezwyciężyć. Nie jest to jednak jeszcze koniec katastrofy. Powszechne wyobrażenie tsunami jako wprawdzie apokaliptycznej, ale pojedynczej fali, jest również fałszywe. Katastrofalne wezbrania wody nadchodzą w ciągach liczących tuzin lub więcej fal i nie można przewidzieć, która z nich będzie najpotężniejsza. Dzielić je może okres zaledwie pięciu minut, ale również - całej godziny. Czasami rzeczywiście przybierają postać ściany wody, przypominającą pływową "falę skaczącą". Zdarza się to jednak tylko wówczas, gdy tsunami trafia do wąskiej zatoczki pod odpowiednim kątem.

Zadziwiające, że na środku oceanu tsunami przechodzą zwykle pod statkami niezauważone - nie sposób odróżnić ich od zwykłych fal. Marynarze, których statki zakotwiczone były w znacznej odległości od lądu, opisywali widok gigantycznej fali niszczącej wybrzeże. Oni sami nie odczuwali natomiast niczego niezwykłego, choć znajdowali się dokładnie "na kursie" fali sejsmicznej. Przyczyną kłopotów może być także ukształtowanie dna morskiego i wybrzeża. Tam, gdzie tsunami uderza o niewielkie wysepki lub specyficzne rodzaje wybrzeża, rozprasza swą energię z niewielkimi jedynie skutkami. Jednakże w większych i mniejszych zatokach oraz na stopniowo podnoszącym się dnie morskim, kolosalna potęga tsunami koncentruje się na małej przestrzeni. Ograniczona linią wybrzeża załamuje się, rozładowując w ten sposób swą straszliwą energię. W wyjątkowo niekorzystnej sytuacji dwa różne fragmenty wybrzeża mogą odbić tsunami w taki sposób, że w trzecim punkcie ich moc potęguje się. Wybrzeże ogniskuje wówczas energię odbitych fal na określonym fragmencie niczym soczewka światło słoneczne; w tym miejscu woda pustoszy ląd z nieopisaną gwałtownością.

Tajemnica kolosalnej energii tsunami leży w głębinach. Inne fale są jedynie "ornamentem" na powierzchni wody, smaganej wiatrami i sztormami. Fala sejsmiczna pulsuje w oceanie od jego dna aż po zalane słońcem górne warstwy wody. Gdy przechodzi ciąg tsunami, skutek na powierzchni jest niewielki - delikatne, niezauważalne wznoszenie i opadanie. Wzrost poziomu wody wynosi zaledwie 20 - 30 centymetrów, a chociaż fale te poruszają się z prędkością odrzutowca - około 800 kilometrów na godzinę - ich przejścia zwykle w ogóle nie zauważa się w ogólnym chaosie oceanicznego falowania. Dopiero gdy napotka stopniowo podnoszące się wybrzeże, ukazuje swoją potęgę.

Praprzyczyną większości tsunami są procesy zachodzące w jądrze Ziemi, gdzie ruchy magmy zmuszają płyty skorupy ziemskiej do wyginania się i wciskania jednych pod drugie. Ruchy te mogą powodować albo podniesienie dna morskiego, często gdy część skorupy jest wypychana w górę, albo opadanie, kiedy jedna płyta kontynentalna obniża się pod naporem innej. Dno morza przypomina wówczas skórę na bębnie, która została silnie uderzona pałeczką. Podobnie jak ruchy skóry wywołują wibracje powietrza wokół niej (którą słyszymy w postaci dźwięku), tak samo drgania dna morskiego wprawiają w ruch zalegającą nad nim wodę. Rodzi się tsunami oraz trzęsienie ziemi, wywołane tymi samymi ruchami skorupy naszego globu. Trzęsienie ziemi wyzwala energię w pobliżu miejsca swego powstania, natomiast tsunami może przemieszczać się na przestrzeni tysięcy mil przez ocean, aby bez ostrzeżenia uderzyć o jakieś odległe wybrzeże. Hawaje stosunkowo często doświadczają niszczącej mocy nadbiegających ze wszystkich kierunków fal sejsmicznych, leżą bowiem w samym środku otaczającego Pacyfik "Ognistego Pierścienia".

W cichy listopadowy wieczór 1833 roku na hawajskiej wyspie Maui nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Nagle morze zaczęło cofać się z zatoki Kahului - cicho, ale z wielką szybkością, jak gdyby cały ocean uchodził do jakiegoś otworu. Ryby, zaskoczone gwałtownym zniknięciem wody, trzepotały bezsilnie na dnie morskim. Ucieszeni tym szczęśliwym trafem mieszkańcy Maui ruszyli całymi grupami, aby zbierać leżące na suchym lądzie ryby. Inni jednakże przeczuwali, co może oznaczać takie wycofanie się morza: nadchodziła fala sejsmiczna zwana tsunami. Gnani strachem, ruszyli w głąb lądu. Jeden z wieśniaków wspiął się na zbocze ponad miejscowością Kahului, a słysząc za sobą ryk oceanu odwrócił się i ujrzał niewiarygodny widok. Ludzie, domy, czółna i zwierzęta były niesione w górę zbocza na grzbiecie czarnej, złej wody - potężna góra wody przeniosła całą Kahului o 240 metrów w głąb lądu.

Indonezja:  8,7 stopnia w skali Richtera i tsunami

Bardzo silne trzęsienie ziemi nawiedziło 28 marca 2005 roku o godzinie 18:09 czasu polskiego, zachodnie wybrzeże indonezyjskiej Sumatry. Epicentrum trzęsienia o sile 8,7 stopnia w skali Richtera znajdowało się w pobliżu wyspy Nias, zaledwie 30 kilometrów pod powierzchnią dna morskiego niemal dokładnie w tym samym miejscu, gdzie pamiętny wstrząs o sile 9,3 stopnia w skali Richtera z 26 grudnia 2004 roku, który spowodował niszczycielską falę tsunami i zabił ponad 300 tysięcy osób. Według najnowszych danych na wyspie Nias zginęło co najmniej 2 tysiące osób ale wiele ludzi wciąż znajduje się pod ruinami swych domów. Dodatkowo niemal bez przerwy następują wstrząsy wtórne o sile do 6 stopni w skali Richtera. Już po kilku minutach od pierwszego wstrząsu fala tsunami zanotowana została między innymi na wyspach Simeuleu i Nias oraz na Wyspach Kokosowych, na południe od Sumatry, i miała tam wysokość 3 metrów. Jak podają władze na wyspach Simeuleu i Nias mogą być tysiące ofiar gdyż w chwilę po trzęsieniu główne miasto na jednej z wysp stanęło w płomieniach i zawaliła się większość domów. Indonezji ani Malezji tym razem fale nie zagroziły. Jak wynikało z przekazów telewizyjnych nie obserwowano ani cofnięcia się wód oceanu ani też wzbierania co byłoby charakterystyczne dla tsunami. Wstrząs nastąpił kilka minut po godzinie 23 lokalnego czasu większość ludzi więc wybiegła w panice ze swych domów w piżamach. Władze Tajlandii wprowadziły wcześniej alarm na wybrzeżach Oceanu Indyjskiego. Chwilę po pierwszym wstrząsie na Sumatrze wybuchła panika, ludzie uciekali w popłochu ze swych domów, część wyspy stanęła w ciemnościach z powodu braku prądu. Jest to najsilniejszy wstrząs w tym regionie od ponad 3 miesięcy. Przypomnijmy, że sejsmolodzy już od kilku tygodni spodziewali się, że w każdej chwili może powtórzyć się sytuacja z grudnia 2004 roku, ponownie może nastąpić gwałtowny wstrząs i niszczycielska fala tsunami.

Indonezja:  9,3 stopnia w skali Richtera i tsunami

Trzęsienie ziemi jakie nawiedziło północno-zachodnie wybrzeże indonezyjskiej Sumatry w nocy z 25 na 26 grudnia 2004 roku i wywołało potężną falę tsunami prawdopodobnie było drugim najsilniejszym trzęsieniem w historii sejsmologii. Naukowcy z Northwestern University w Chicago po wielotygodniowych analizach doszli do wniosku, że trzęsienie ziemi które nastąpiło dokładnie 26 grudnia o godzinie 01:58 miało siłę 9,3 stopnia w skali Richtera, chociaż wstępnie jego siłę oceniono na 8,5 a po dokładniejszej analizie na 9,0 stopni w skali Richtera. W takiej sytuacji w całej historii sejsmologii tylko jedno trzęsienie jakie miało miejsce 22 maja 1960 roku w Chile i miało siłę 9,5 stopnia w skali Richtera, mogłoby być od niego silniejsze. W Chile chociaż trzęsienie było niezwykle silne i wywołało falę tsunami która dotarła do Hawajów a następnie Japonii spowodowało śmierć jedynie 2 tysięcy osób. Jak wiemy grudniowe trzęsienie i wynikła z niego fala tsunami uderzając w 12 krajów w Azji i Afryce spowodowała śmierć ponad 300 tysięcy osób. Naukowcy w dalszym ciągu skrupulatnie badający region wstrząsów na Sumatrze z niepokojem obserwują zmiany zachodzące w skałach w których gromadzi się coraz to większa energia. Skały przesunięte w wyniku gwałtownego wstrząsu prą na siebie co według sejsmologów może być sygnałem, że wkrótce ten sam region może nawiedzić kolejne trzęsienie, niewykluczone, że jeszcze potężniejsze a co za tym idzie istnieje poważna groźba powstania kolejnej niszczycielskiej fali tsunami. Naukowcy podkreślają, że następne sile trzęsienie w tym regionie świata jest już tylko kwestią czasu. Trzeba podkreślić, że Indonezja znajduje się w tak zwanym "Pierścieniu Ognia" czyli w strefie bardzo aktywnej sejsmicznie zarówno pod względem trzęsień ziemi jak i wybuchów wulkanów.

Anatomia fali tsunami na Oceanie Indyjskim

Zabójcze fale, które w grudniu 2004 roku spustoszyły wybrzeża Oceanu Indyjskiego, powstały na skutek najsilniejszego od 40 lat trzęsienia ziemi na naszej planecie. Ziemia zatrzęsła się w pobliżu granicy dwóch płyt tektonicznych - indyjskiej i birmańskiej, którą wyznacza głębia Rowu Sundajskiego. To jedna z wielu na Ziemi stref subdukcji, gdzie następuje wsuwanie się jednej płyty tektonicznej pod drugą. W tym przypadku płyta indyjska podsuwa się pod birmańską. Ruch płyt tektonicznych odbywa się zwykle gładko i powoli, w tempie paru centymetrów na rok. Jednak niekiedy wsuwająca się płyta ulega zaklinowaniu. Gdy blokada "puści", następują potężne wstrząsy sejsmiczne. W ich wyniku na morzu powstają olbrzymie fale, znane pod japońską nazwą "tsunami" - przy brzegu spiętrzają się i z impetem wdzierają się na ląd. Tak właśnie stało się w grudniu. Miejscami ściana wody przekraczała 18 metrów wysokości. Jej uderzenie porywało samochody i łodzie, roznosiło w drzazgi bungalowy. Tsunami są rzadkością na Oceanie Indyjskim. Ostatnia wielka fala narodziła się w 1883 roku na skutek eksplozji wulkanu na wyspie Krakatau. Miała 35 metrów wysokości i zniszczyła 263 wioski, zabijając ponad 36.000 osób. Inaczej jest na Pacyfiku, gdzie powstało niemal 90% zarejestrowanych dotąd fal tego typu. Ich ofiarą padło wieleset tysięcy ludzi. Nic więc dziwnego, że od 40 lat istnieje tam międzynarodowy system wczesnego ostrzegania przed tsunami. Gdyby podobny istniał na Oceanie Indyjskim, liczba ofiar mogłaby być mniejsza. Tymczasem zginęły tysiące ludzi, a straty ocenia się na miliardy dolarów. O ile wstrząsy sejsmiczne rozchodzą się błyskawicznie, to tsunami są znacznie wolniejsze - ostatnia zabójcza fala przemieszczała się po Oceanie Indyjskim z prędkością 800 km/godz. Wystarczyłoby czasu, by zaalarmować dalej położone rejony, gdyby taki system ostrzegawczy istniał.

Fale tsunami zagrażają także Europie

Pod koniec grudnia ubiegłego roku mogliśmy się przekonać jak bardzo tragiczne są w skutkach potężne trzęsienia ziemi i powstałe w wyniku nich fale tsunami, które z ogromną prędkością uderzają w wybrzeża niszcząc wszystko na swojej drodze. Jednak nawet te najsilniejsze trzęsienia ziemi nie wywołują tak potężnych fal tsunami jak ma to miejsce przy wybuchach wulkanów. Bardzo dobrym przykładem potwierdzającym ten fakt może być wybuch wulkanu Karymski w Rosji w 1996 roku, kiedy to powstała na skutek erupcji fala tsunami osiągała wysokość 30 metrów. Kolejny przykładem jest wybuch wulkanu Krakatoa na Indonezji w 1883 roku, kiedy to fala tsunami osiągnęła wysokość aż 40 metrów! W porównaniu w grudniu 2004 roku na Oceanie Indyjskim fala tsunami miała wysokość zaledwie 10 metrów, a jakże gigantyczne zniszczenia i jak liczne ofiary w ludziach spowodowała. W chwili obecnej na świecie stale monitorowana jest tylko jedna trzecia wulkanów, a jak widać zagrożenie z ich strony jest olbrzymie. Jak informują wulkanolodzy jednym z takich potencjalnych zagrożeń jest leżący na Wyspach Kanaryjskich wulkan Cumbre Vieja, który wybuchając z pewnością spowodowałby powstanie potężnej fali tsunami, która z ogromną prędkością, setek kilometrów na godzinę, uderzyłaby w wybrzeża Europy, Afryki i Ameryki czyniąc we wszystkich przypadkach niewyobrażalne zniszczenia i liczne ofiary w istnieniach.

Tsunami może pojawić się też na Atlantyku

Wielki atak tsunami może zagrozić Cannes, St. Tropez, Nicei i innym sławnym kurortom francuskiej Riviery. Tak twierdzą specjaliści, którzy żądają od francuskich władz stworzenia systemu alarmowego na Lazurowym Wybrzeżu. Naukowcy z Państwowego Centrum Poszukiwań Naukowych w Marsylii przypominają, że od początku naszej ery mieszkańcy regionu śródziemnomorskiego przeżyli już około 20 ataków tsunami. Pierwsze wzmianki o niszczącej fali w Europie pochodzą już z czasów starożytnej Grecji i Rzymu. W przekazach widnieje m.in. opis potężnej fali przypływowej, która w lipcu 365 roku spowodowała śmierć kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców egipskiej Aleksandrii. Ostatnie tsunami, prawie 25 lat temu, spowodowało śmierć 11 osób. Woda wtargnęła wtedy na teren budowy nowego lotniska koło Nicei. Największą jednak katastrofę – według brytyjskich i amerykańskich naukowców – mógłby spowodować wybuch wulkanu na Wyspach Kanaryjskich. Mógłby on doprowadzić do osunięcia się w morze części wyspy La Palma. Osunięcie się do morza skały o objętości 500 km3 doprowadziłoby do powstania gigantycznej fali. Ruszyłaby ona w stronę zachodniego wybrzeża USA z zawrotną prędkością. Po 6 godzinach wielka woda dotarłaby do Nowego Jorku i Brazylii, a po 9 uderzyłaby w Florydę. 50-metrowej długości fala wdarłaby się w głąb lądu co najmniej na 10 kilometrów, niszcząc wszystko na swojej drodze. Wielkie fale dotarłyby też do Afryki i nawet Wielka Brytania, chroniona nieco przez przez wybrzeża Portugalii, mogłaby spodziewać się ataku 12-metrowej ściany morza. Na szczęście nic nie wskazuje na to, by do katastrofy doszło w ciągu najbliższych 100 lat. Naruszenie podstawy geologicznej Wysp Kanaryjskich musiałoby być wynikiem kilkukrotnej erupcji wulkanu, a te zdarzają się niezmiernie rzadko.

Komentarze

prognoza polsat news